Ekipa: Prolog

Zacząłem kampanię. Admin forum Wampira: Requiem zapytał, czy nie przyłączyłbym się do nowo uruchomionej kampanii Neuroshimy, na co ja stwierdziłem (po raz kolejny), że Neuroshima to niedopieczony i poroniony system, ale za to mogę Shadowruna poprowadzić. Niby mam całą kupę notatek w moich Google Docsach, coś na start sklecę. Grupę tzw. prime runnerów do postawienia w ramach bardzo zorganizowanej opozycji mam – czterech zbudowałem sam, piątego zajumałem bezwstydnie z forum Dumpshocka. Wystarczyło tylko zebrać graczy.

Znalazła się, na start, trójka – Pani Kotku, admin i gość, którego dla prostoty nazwiemy Jack. Potem dołączyła jeszcze żona pana admina i dwie marudy, które koniec końców stwierdziły, że może jednak nie. No trudno. Mogą dołączyć później. I tu, niestety, pojawiły się pierwsze problemy.
Po raz, tylko Pani Kotku miała styczność z czwartą edycją Shadowruna. Po dwa, system tworzenia postaci w SR4 jest popierdolony i wymaga co najmniej tabelki w Excelu, a jeszcze lepiej specjalistycznego programu – szczęściem, wiedziałem gdzie znaleźć obydwa. Jack podesłał postać pierwszy – cwaniak wynorał na Dumpshocku jakiś średnio chory build hackera, ja go sprawdziłem, myślę sobie, będzie OK. Na pierwszy rzut oka pieruńsko OP w tym, czym się nie zajmuje na co dzień, znaczy się da sobie chłopak radę na ulicy. Jeden problem: uparł się, żeby grać człowiekiem-rasistą, szczęściem skubany ma takie pule na trzymanie języka za zębami że nawet obrażony przez elfa nie palnął nic głupiego. Żeby się jeszcze dodatkowo upewnić, przygotowałem sobie zestawienie z kilkoma uroczymi wykresikami pt. jak się postaci graczy mają do konkurencyjnej ekipy.
Pani adminowa poddała się od razu, zatem zaproponowałem deal: ona mi da historię, a ja z niej zrobię cyferki. Jak zacząłem kombinować, zrobiłem wiotką elfią szamankę, która sadzi Stunbolty z Mocą 10 na lewo i prawo i nawet jej krew z nosa nie pójdzie. A Stunbolt to wcale nie jest główny punkt jej repertuaru – chciała magiczną indiańską Dr Quinn, więc dostała baterię czarów leczących i konkretną pulę na Assensing (do diagnozowania). A do tego efekt uboczny wykręcenia Charyzmy do 7 (softcap, maksimum Charyzmy dla elfa to 8) – z Influence Group na 1 dziewczyna ma najlepsze pule na negocjacje i wciskanie kitu w całej drużynie.
Admin podesłał mi kartę z tyloma błędami mechanicznymi, że wywiesiłem białą flagę. Zrobiłem więc to samo, co z panią adminową: powiedz mi, co chcesz, a ja ci z tego cyferki zrobię. Jak zrobiłem… Powiem tak: jeszcze nie znam SR na wylot i przez jedno przeoczenie zrobiłem z gościa bojowe bydlę. Jak? Już wyjaśniam: dostałem postać z konceptem „człowiek, go-ganger, włamywacz”. No dobra, Zręczność na 5, Refleks na 5, grupy Stealth i Athletics na 3, Pilot Ground Craft na 5, ładnie się zaczyna. Ale tak patrzę, dwójka siły, gdzie tak przydatna włamywaczowi Wspinaczka jest oparta na sile, naturalnie nie wywinduję, bo mi brakuje punktów… Dałem mu Muscle Replacement 2. Haczyk: Muscle Replacement zwiększa Siłę… i Zręczność. Wymaganą do rzutów na atak. A potem jeszcze dałem mu zajebiście potrzebny Wired Reflexes 1. Dobra, musiałem trochę pociąć skille, ale i tak efekt końcowy to NINDŻA, którego ciężko trafić, jeszcze ciężej zobaczyć, a jeśli nie trafi cię kulką z usypiaczem z dystansu, to podejdzie i zaspawa cię elektrycznym pastuchem albo zatłucze teleskopowym kijkiem-dresobijkiem.
Na koniec, Pani Kotku. Postać musiałem z niej nieomal wytrząsnąć, i co dostałem? Gotowca z podręcznika. I szlag mnie jaśnisty trafił. Jednego wieczora napisałem uroczy tekst po angielsku „Co jest nie tak z Drone Riggerem z podręcznika, poza tym, że wszystko” i zbudowałem postać, która też jest krasnoludem, też jest riggerem, ale jest lepsza we wszystkim od tego poronionego builda z podręcznika. Dobra, pule na atak ma raptem marginalnie większe, bo masę punktów pożarł sprzęt, ale przede wszystkim jest w stanie naprawić i popsuć wszystko (dacie wiarę, że podręcznikowy Drone Rigger nie ma umiejętności Armorer, co oznacza, że za cholerę nie naprawi zaciętej czy uszkodzonej broni wmontowanej w swoje drony?!), a do tego jest lepiej przystosowana do walki. Podręcznikowy rigger był bezużyteczny, dopóki nie nabrał konsystencji mokrej szmaty, żeby „wskoczyć” w któregoś ze swoich dronów. Mój potrafi zrobić taką sztuczkę: Wired Reflexes, komenda „atak” dla jednego drona, komenda „atak” dla drugiego drona, dwa strzały ze sztucera albo strzelby. Tak, to są cztery ataki na turę, przy czym co najmniej jeden to seria z RKMu albo nawet ogień zaporowy.

Z gotowymi postaciami przeszliśmy do etapu „jak się macie w ogóle spotkać, bo na pewno nie w karczmie”. Piszę sobie po angielsku takie opowiadanko o konkurencyjnej ekipie: hacker dostaje tajemniczy telefon, widzimy się tu i tu, mamy dla ciebie fuchę. Pan zleceniodawca wręcza hackerowi kilka grubych teczek, „to są ludzie których potrzebuję, pobiegaj sobie chłopcze”. Oczywiście nie mam żadnego konkretnego pomysłu, jak to wszystko uzasadnić, ale to nie problem, dojdziemy i do tego. Jest tylko jeden myk: Jack wymyślił sobie wysoko postawiony kontakt w postaci kapitana policji. Dlaczego więc nie zacząć od uroczej sugestii w stylu „bierzesz tę robotę, albo zrobię koło dupy wam obu”? Szczególnie, że inaczej rasista nie będzie ganiał za elfem i krasnoludem. I tak oto Jack, po zapoznaniu się z toną papierów i otrzymaniu zaliczki wartej kilkanaście tysięcy, wyruszył szukać… włamywacza. Miał tygodniowy trop z South Central, więc pojechał tam… i władował się na elfkę. I to w jakim stylu: elfka ma kosę z firmą developerską, która jej narobiła gnoju, więc z rodzinnego zadupia przeniosła się do LA, żeby dorwać faceta, który jej podpadł, a przy okazji totalnie rozpieprzyć mu parę inwestycji (mocny duch plus parę powerboltów pozwalają na zezłomowanie połowy placu budowy w kilkanaście minut). Kiedy Jack przyjechał rozejrzeć się dokładnie, gdzie jest kamera która nagrała włamywacza przed tygodniem, znalazł rzeczoną kamerę w kawałkach na chodniku, a kilka sekund później brama wjazdowa na budowę wyleciała z zawiasów i LIKE A BOSS przedefilował po niej najpierw duch, a potem elfka. A na koniec przejechała obok banda elfich harleyowców. Następna scena, bar parę przecznic dalej.

W barze o wdzięcznej nazwie Black Flag, nie mylić z Yellow Flag bo to nie ta okolica, siedzi… włamywacz. Bo czemu nie. Oczywiście Jack ma z tego tytułu lekkiego WTFa, ale trzyma fason i wyjaśnia już dwóm osobom, w co chce je wpakować. Godzina – późna. W dodatku w połowie negocjacji do baru wpadają elfi harleyowcy (na piętrze jest nielegalna klinika, a oni mają koleżankę z ranami postrzałowymi). I tutaj nasza elfka szamanka daje czadu. JEEEB! Stabilize na jakiejś chorej puli, siadło jak trzeba, pacjentka przestała umierać, szamanka nawet się nie przejęła (nie z dwunastoma kostkami na parowanie obrażeń od czarów). Potem Heal (na prawie martwą postać, nie próbujcie tego w domu). Siąść siadło, ale biorąc pod uwagę, że Heal zadaje obrażenia zależne od rozmiaru ran, a nie mocy z którą rzucamy czar, szamance prawie się film był urwał. Jak nietrudno przewidzieć, to będzie mieć swoje konsekwencje fabularne – kampania jest dość luźna i w stylu GTA, więc prędzej czy później odezwie się telefon, na mapce zaświeci się logo elfich harleyowców, chcesz robotę to wpadnij. Zatem śnięta szamanka, włamyhobbit i hacker rasista wpadają na genialny pomysł, aby o jedenastej w nocy tłuc się przez pół miasta i werbować krasnoluda.

Krasnolud jest rigga with attitude, więc ma w zanadrzu parę sztuczek. Przede wszystkim, na latarni przed jej kryjówką siedzi dron szpiegowski, który na widok wszelkiej podejrzanej działalności (duże grupy ludzi, zatrzymujące się pojazdy) pinga w ramach ostrzeżenia. Samego drona za cholerę wypatrzeć się nie da, bo skubany jest rozmiarów nakrętki od butelki i siedzi cicho w cieniu. Toteż po dojechaniu na miejsce, szamanka nie widzi nic. Hacker za to wpada na genialny pomysł, przeszukać okolicę pod kątem ruchu sieciowego (skutecznie) – i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie zapomniał jednego ważnego programu. Mianowicie – Decrypt. Podstawowe narzędzie hackera, ponieważ nawet średnio rozgarnięci użytkownicy mają zwyczaj szyfrowania swoich połączeń. I tak oto trójka Drombo stoi przed opuszczoną siłownią i zastanawia się, jak tu wejść do środka i nie dać się zjeść pancerkundlowi z karabinem maszynowym na grzbiecie (o którym wiedzą). Elfka wpada na genialny pomysł: zamówmy pizzę! Tak, poważnie. Zamówili dwie pizze i gdyby włamywacz nie wpadł na jeszcze mądrzejszy pomysł w postaci walnięcia z laczka w bramę garażową, to nie wiem, jakby się to wszystko potoczyło. Tak czy owak, zostają przeczołgani pod otwartą na metr bramą, a włamywacz dodatkowo dostaje w dziób z pistoletu na wodę, bo nie chciał zgasić papierosa. Potem hacker zostaje wysłany do odebrania właśnie dostarczonej pizzy. Dostarczycielem jest, tak żeby już w ogóle było śmiesznie, troll. Wyobraźcie to sobie: z jednej strony posępny cyberpunkowy płaszczowiec, a z drugiej – dwuipółmetrowy, rogaty gość w jadowicie czerwonym polarku z logiem pizzerii.

A w następnym odcinku (prawdopodobnie): włamywacz i szamanka urządzają sobie przeprowadzkę z „gdziekolwiek bądź” do prawdziwego mieszkania, rigger zostaje jednoosobową ekipą remontową, a cała grupa dostaje pierwszą fuchę.

4 comments on “Ekipa: Prolog

  1. „system tworzenia postaci w SR4 jest popierdolony i wymaga co najmniej tabelki w Excelu, a jeszcze lepiej specjalistycznego programu”

    Ej nie przesadzaj. Jazdy zaczynają się dopiero jak się gracze dopchają do dodatkowych możliwości z dodatków (projektowanie broni, pojazdów, wszczepy, czy inny osprzęt). Choć z doświadczenia wiem że i same zasady z podstawki to dla większości czarna magia.

    Ale to i tak nic w porównaniu z takim GURPS Vehicles (tworzenie pojazdów do wozu drabiniastego po ogromne statki kosmiczne).

    PS. Fajnie że zaczęliście grać znowu.

    • Ej no sorry, GURPS to absolutnie odrębna liga jeśli idzie o popierdolenie zasad. W SR problem jest w trzech rzeczach: punktów jest od cholery, każda rzecz kosztuje inaczej, a ogarnianie szpeju (nawet bez dodatków) samo w sobie wymaga Excela albo przynajmniej kalkulatora. Chyba wszystko poza najprostszym street samem i włamywaczem jest upierdliwe w robieniu – adepci, magowie, hackerzy, riggerzy, każdy ma swoje specyficzne zabawki, które trzeba odpowiednio dobrać i o żadnej nie zapomnieć. Przykład: hacker, który wyłożył się na braku Decrypta.

    • Wasze owszem, ale moje już niekoniecznie. Forum daje mi tę wygodę, że nie muszę się spieszyć, wszystkie notatki mam zorganizowane on-line, mogę je sobie linkować jak chcę i zawsze mam do nich dostęp.

Dodaj komentarz