Po wczorajszej sesji mogę powiedzieć: ALEISTER HETERODYNE RIDES AGAIN! Na nowo, z nowym MG i nową drużyną, Która W Wolsunga Jeszcze Nie Grała (upraszczając). Zauważyłem natomiast jedną niepokojącą rzecz: zbytnie przywiązanie do stereotypów fantasy. Dało się to zauważyć choćby po reakcji na propozycję wizyty w orkowej herbaciarni.
Wolsung ma swoje stereotypy, i z koncepcjami Typowych Ras Fantasy™ pogrywa sobie na najdziwniejsze sposoby. Przykładem choćby orki i trolle – z tych pierwszych zrobiono chyba każdą możliwą odmianę Szlachetnego Dzikusa, o powszechnej w kulturze amerykańskiej Żółtej Groźbie nie wspominając. Orki w Wolsungu to nie są agresywne, zielone bestie ochoczo pytające „Dudes, where’s da fightin’?!” – spodziewajcie się raczej złowróżbnego przywódcy Triad, Dżyngis-Chana, Szalonego Hassana Sprzedawcy Wielbłądów, Magicznego Indianina czy nawet Kalego. Ork jest dziwny, ma dziwne pojmowanie świata i dużo bliższe związki z magią i duchami. Trolle z kolei to wkurwieni Wikingowie, niemal dosłownie gorącokrwiści. Niby swoi, ale jednak odmienni – szczególnie że pewne jest, że w końcu przemienią się z wkurwionego Wikinga we wkurwionego Hulka, a tego nie chce nikt, z nimi samymi na czele. Tyle powiem paniom grającym ekscentrycznym Lemuryjczykiem Siddi Bombayem i szangijską agentką Ziyi Zhang. Nie bójcie się czegoś tylko trochę bardziej nieludzkiego.
Kolejne zdziwienie wywołał mój plan wykorzystania niewątpliwego uroku drużynowego niziolskiego zabijaki Giacomo Vendetty podczas wizyty w banku. Więc tak, owszem, niziołki w tym systemie to Włosi, i włoska mafia nie jest wyjątkiem. Kiedy twój kolega z drużyny zachowuje się jak nie przymierzając młody Vito Corleone, to robi dokładnie to, co robić powinien. Kiedy NPCci na dźwięk jego nazwiska bledną, a nawet panikują, to też robią dokładnie to co powinni.
A o akwitańskim elfie-arystokracie powiem tylko tyle, że jest dokładnie tak akwitański, elfi i arystokratyczny jak należy.
Kolejna rzecz dla Wolsunga specyficzna to archetypy. Kiedy w pięcioosobowej drużynie jest aż trzech ryzykantów, z czego dwóch reprezentuje profesje stanowczo mało ryzykanckie, to jest ich przynajmniej o jednego za dużo. Jasne, Aleister jest śrubokrętologiem, ale takim w typie Tony’ego Starka. Ale taki Siddi Bombay, odkrywca i przewodnik? Wejść do dżungli, odnaleźć wioskę tubylców, wyjść z dżungli i nie zgubić nikogo po drodze to sposób działania Eksploratora. Nawet jeżeli ma słynny skądinąd magiczny kompas marki Jack Sparrow. Magiczny kompas marki Jack Sparrow może zadziałać jak znacznik na mapie w komputerowym RPGu, a te czasami są bardziej wkurwiające niż rzeczywiście pomocne. I w takiej sytuacji to eksplorator wie, jak dokładnie namierzyć cel podróży i się do niego dostać. Szczególnie że i tak walka w Wolsungu jest widowiskowa nawet bez karcianych sztuczek. Karciane sztuczki zawsze może podrzucić ktoś inny.
Zatem tak, jest nieźle, ale może być jeszcze lepiej.